Jak napisać recenzję kiepskiej sztuki i się nie sprzedać? Jo Nesbø na deskach OTL
"Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją. A tego, czego się boją, nienawidzą."
Kiedy niespełniony piłkarz i ekonomista staje się muzykiem poprockowym, prędzej czy później, napisze kryminał. Tak było w przypadku Jo Nesbø, pisarza norweskiego, którego świat poznał głównie za sprawą powieści kryminalnych w klimacie noir, których głównym bohaterem jest niepokorny i nonkonformistyczny policjant Harry Hole, specjalizujący się w implementowaniu tylko sobie znanego kodeksu pracy, przysparzający swoją bezpardonową postawą grono zwolenników i śmiertelnych wrogów. Amatorzy światowej kinematografii kojarzą pewnie te lodowate błękitne spojrzenie detektywa Hole'a w kreacji Michaela Fassbendera ("Pierwszy śnieg" 2017, reż. Tomas Alfredson). Książki Nesbø cieszą się szaloną popularnością na całym świecie, tłumaczone na wiele języków, m.in. na angielski, francuski, litewski, niderlandzki, niemiecki, portugalski, rosyjski, szwedzki, fiński. Za tłumaczenia na język polski odpowiada na naszym rynku wydawniczym Iwona Zimnicka.
![]() |
| Scena Olsztyńskiego Teatru Lalek |
Wspomniany cykl kryminalny przyniósł Nesbø serię nagród dla najlepszych książek kryminalnych, m.in. Glasnyckeln czy Literacką Nagrodę Rivertona. Poza brutalnymi i drastycznymi kryminałami, autor z mroźnego Oslo, opublikował kilka opowiadań, retelling Shakespeare'a, materiały dokumentalne i pięciotomową serię dla dzieci z równie niesubordynowanym, acz delikatniejszym bohaterem - Doktorem Proktorem. Na przestrzeni 9 lat ukazały się kolejno następujące tytuły: "Doktor Proktor i proszek pierdzioszek", "Doktor Proktor i wanna czasu", "Doktor Proktor i koniec świata. Być może.", "Doktor Proktor i wielki napad na bank" oraz "Doktor Proktor i niemal ostatnie święta". Absolutnym bestsellerem na rynku norweskim okazała się pierwsza część, którą Norwegowie adaptowali do kina familijnego, realizując w 2014 roku film o tym samym tytule, cieszący się niemałą popularnością. Postać Doktora Proktora jest wyrazista i charakterna, typowa dla pióra Nesbø pod względem częściowego hiperbolizowania i nieustępliwości. Podstarzały szalony naukowiec, opracowujący coraz to nowsze i bardziej udziwnione receptury, wynalazki, odkrycia bez patentów, przemyca często wątki i motywy, których Nesbø z jakiegoś powodu nie chciał zawrzeć w swoich "dorosłych" książkach. A dotykają one spraw ważnych, egzystencjalnych, można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że sięgają jakiegoś nurtu współczesnej filozofii życia, krytykując jednocześnie przyjęte trendy ponowoczesności.
![]() |
| Fragment spektaklu prezentowany podczas konferencji prasowej |
Seria z doktorem Proktorem, któremu w szalonych przygodach towarzyszy dwójka dzieci - Lisa oraz Bulk, to przede wszystkim feria, nieograniczonej żadnymi granicami, wyobraźni, kopalnia wiedzy dla młodych odkrywców, śmiech mieszany z przerażeniem, wciągające historie, które łączy jedno clue - cel życia Proktora, czyli stworzenie dzieła życia. Czyż nie każdy z nas dąży do swojego opus magnum?
23 listopada 2019 roku na deskach Olsztyńskiego Teatru Lalek odbyła się prapremiera sztuki "Doktor Proktor i niemal ostatnie święta". Inscenizacja Nesbø była sama w sobie przedsięwzięciem wymagającym ogromnej odwagi i wyobraźni, szczególnie uwzględniając optykę i percepcję małego widza. Wydarzenie to zostało objęte patronatem honorowym Konsulatu Królestwa Norwegii w Gdyni. Za realizację tej sztuki wzięli się tylko najlepsi, bo sam dyrektor OTL - reżyser Andrzej Bartnikowski. Dźwięk leżał w gestii niezawodnego Marcina Rumińskiego, dzięki któremu to, co niedopowiedziane kunsztem aktorskim i wytworem plastycznym, zostało domalowane i dokomponowane dźwiękiem. O scenografię zadbała Monika Wójcik, która swoją plastyczną maestrią, umiejętnością wizualizowania treści podprogowych i urzeczywistniania wizji ze świata literackiego, świetnie koresponduje z przekazem książki i dopełnia koncepcji norweskiego pisarza. Dzieła scenografki stanowią swoistą fuzję zabawnych i ekspresyjnych ilustracji ostrej kreski Pera Dybviga (ilustrator książek o Doktorze Proktorze) z ekscentrycznym klimatem znanym z filmów Tima Burtona, który tchnięty był ze szczególnym akcentem w architekturę lalek. Te, jak zawsze lalki spod ręki Moniki Wójcik, mają charakter postaci wypisany na "twarzy". Struktura duszy zaklęta w te niezwykle groteskowe i nadrealne formy, które idealnie współgrają motorycznie z aktorami. Scenografia, jak na realia OTL, została skonstruowana z imponującym rozmachem, niezwykłą fantazją i stanowiła znaczący atut całej sztuki. W obsadzie zobaczyć można m.in. Agnieszkę Harasimowicz, Elżbietę Grad, Monikę Gryc, Jarka Cupriaka, Adama Hajduczenię, Piotra Michalczuka, Mateusza Mikoszę i Marcina Młynarczyka. Aktorzy wyjątkowo zapadają w pamięć po tym spektaklu, w moim odczuciu, z obsady żeńskiej - wielce charyzmatyczna i temperamentna Monika Gryc. Pierwsze miejsce w rolach męskich przyznałabym, tym razem właścicielowi głosu, który sprzeda wszystko, czyli Adamowi Hajduczeni. Tak nota bene, jest on urodzony dokładnie tego samego dnia, co ja, zatem wrodzony profesjonalizm i artyzm ma niejako zapisany w gwiazdach ;)
Tyle w kwestiach formalnych, i wspomnianych walorach dodanych sztuki "Doktor Proktor i niemal ostatnie święta". Natomiast, co się tyczy przekazu i treści zakodowanych w spektaklu... co by nie załączać spoilera... Fabuła osadzona jest w realiach norweskich. Same książki z tej serii skierowane są do odbiorców w przedziale 7-13 lat, OTL proponuje sztukę dla widza małego. Tu dostrzegam jedyną przeszkodę w pełnym zrozumieniu treści przez maluchy. Pomijając przemycany przez Nesbø wątek relacji politycznych Norwegii i Szwecji, który nawet w sadze literackiej uznaję za zbyt poważny, występują pewne nieprzetransponowane na polskie warunki elementy, jak chociażby taki mały walutowy drobiazg - korona. Być może to nie przeszkoda, a atut, który będzie asumptem do wzbogacenia wiedzy na temat norweskiej monarchii przez 4-letniego widza. Jednak warto przyjrzeć się wartościom niezaprzeczalnym tej sztuki i jej głównemu przesłaniu. Temat, który podejmuje, jest nadzwyczaj aktualny i istotny. Wskazuje krytycznie na konsumpcjonizm i globalizację, które pochłonęły wszystkich ludzi. Tu głównym tematem jest redefinicja i rewaloryzacja wartości, gdzie pieniądz przejmuje rolę uczucia czy relacji międzyludzkich, a kupić można dosłownie wszystko, nawet to, co na sprzedaż nie jest. Wyobraźnia Bartnikowskiego współgra z intencją Nesbø, i obok rubasznego humoru, nieco surrealistycznego przebiegu wydarzeń i fantastycznej formy, wpajany jest - tak typowy dla sztuk Bartnikowskiego - dydaktyzm, świetnie przyswajający się w teatrze, bez bólu i buntu, który towarzyszy często audytoryjnym wykładom. Ta piękna, zwariowana historia ukazuje nam, co tak naprawdę w życiu jest ważne i że najwyższy czas się zatrzymać. Dla mnie "Doktor Proktor i niemal ostatnie święta" to teatralna wersja idei slow life. Ta lifestyle'owa koncepcja także narodziła się w Norwegii, w roku 1999, kiedy została powołana przez Geira Berthelsena organizacja The World Institute of Slowness, czyli Światowy Instytut Powolności. Jej nadrzędnym celem było (i jest) przeciwstawianie się światowej globalizacji, uniformizacji i "pędowi życia". Po 20 latach w Polsce potrzebne jest krzewienie podobnych tez. Współczesność doprowadziła do doskonalenia rzeczy, nie dusz i umysłów, realizacja wyimaginowanych celów za wszelką cenę, bez zasad i wbrew zasadom (w sztuce: motyw buldożera), gromadzenie dóbr, zachłanność, zaślepienie mamoną. Wszystko to zabrnęło do punktu, z którego może wyciągnąć tylko doniosły huk z początku spektaklu. A ten naucza o skupieniu się na bliskich, byciu tu i teraz, życiu w duchu slow life.
Jak napisać recenzję kiepskiej sztuki i się nie sprzedać? Nie wszystko jest na sprzedaż. Szczególnie nie to, co nas konstytuuje. Dlatego najlepiej nie pisać recenzji kiepskich sztuk. Gdzieś tam kiedyś, w ostatecznym rozrachunku, na końcu naszej drogi nie będzie liczyło się to, co kolekcjonowaliśmy i ciułaliśmy. Tylko to, jacy byliśmy i co sobą reprezentowaliśmy. To wartości niematerialne, duchowe mają rangę nadrzędną. Dla nieba dobytek materialny jest za ciężki, w piekle spłonie.
Wesołych Świąt.
![]() |
| Twórcy "Doktor Proktor i niemal ostatnie święta" tuż po premierze |


