Teatr Nowy w Olsztynie. Recenzji nie będzie
"Od swoich narodzin, od Greków, teatr stawia nam pytania, obojętnie: natury politycznej czy egzystencjalnej, i nigdy na nie nie odpowiada sam. Szanuje swojego widza i jemu zostawia odpowiedź."
Adam Hanuszkiewicz
Teatr Nowy w Olsztynie - pierwszy prywatny teatr w tym malowniczym, wojewódzkim mieście, funkcjonujący także pokazami objazdowymi w innych miejscowościach regionu warmińsko-mazurskiego. Założony został przez Michała Wajzera i Grzegorza Gromka. 23 lutego 2019r. obchodził okrągły rok działalności. Okrągły, bo 23 lutego 2018 roku w Galerii Usługa Jazz Bar w Olsztynie, na Scenie "U" miał miejsce pierwszy pokaz premierowy tego Teatru, sztuką amerykańskiego dramatopisarza Williama Thundera pt. "Uwaga! Rozwód!" (w przekładzie Marty Markockiej-Pepol). W role główne wcielili się aktorzy znani z desek olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza - Marzena Bergman i Grzegorz Gromek.
![]() |
| Magazyn MadeIn Warmia&Mazury, w którym Grzegorz Gromek opowiadał o działalności Teatru Nowego |
Grzegorza Gromka widzowie Jaracza i olsztyniacy poznali jako człowieka multi talentów. Muzyk, nauczyciel, aktor serialowy, filmowy i teatralny, reżyser. W tych teatralnych inkarnacjach dał się widzom zaprezentować niemal z każdej strony. Począwszy od nóg odzianych w rajstopy (jako twarz rajstop jestem na ten motyw wyjątkowo wyczulona) w "Złotym Smoku", po dupę w "Operetce" (czytelników poniżej 18 roku życia, metrykalnie i mentalnie, odsyłam niniejszym do porywającej lektury Elementarza). Dla mnie osobiście był osobowością Sceny Margines, ze swoją bezczelnością i przewrotną zawadiackością. Nie ujmując oczywiście znaczących, głównych ról na Scenie Głównej, gdzie musiał sprostać legendom kina i udźwignąć ikonę Romana Wilhelmiego w "Karierze Nikodema Dyzmy" oraz Jacka Nicholsona w "Locie nad kukułczym gniazdem". Udźwignąć także musiał swój nadbagaż kostiumu wyczyniając imponującą ekwilibrystykę w sztuce "Czerwone nosy". Jak widać, nadbagaż nie był wystarczający, wraz z latami weszły nowe, osobiste projekty i głód doświadczeń, odbierany przeze mnie jako swoisty, wrodzony idealizm. Szkoła aktorska, budowanie doskonałych relacji z publicznością i w końcu ten teatr, własny teatr; w mieście, w którym sztuka teatralna nie ugruntowała pozycji łódzkiej czy wrocławskiej, gdzie Teatr im. Stefana Jaracza i Olsztyński Teatr Lalek mają wieloletnią tradycję, solidną historię i wierną rzeszę fanów.
Dotychczas Teatr Nowy w Olsztynie zaprezentował 3 premiery. Kolejnym spektaklem, po wspomnianym inicjującym działalność, była sztuka "Stara Wiosna" (autorka: Swietlana Molniya, tłumaczenie Irena Telesz-Burczyk, premiera 29-07-2018r.). Natomiast w pierwsze urodziny miała miejsce premiera trzeciej sztuki - "Szef szefów" (autor: Laszlo Villám). W Olsztynie ze Sceny "U" ekipa Teatru Nowego przeniosła się do Sali Kameralnej pod Amfiteatrem im. Czesława Niemena. Teatr funkcjonuje, poniekąd "na łasce" innych instytucji, w ciągłej zależności od struktury i zasad działania organizacji, z którymi współpracuje. Brak dofinansowania publicznego, natomiast, skutkuje pewną okrojoną formułą i stawianiem na akt ambicjonalny, a nie na spektakularny efekt. W najnowszym numerze MADE IN Warmia&Mazury Grzegorz Gromek skonstatował ten fakt, iż na chwilę obecną "macamy się z widzem i naszymi możliwościami finansowymi". Na ogół, na macanki, walę w mordę i nie wzywam policji, ale to chyba przekonujący argument, dlaczego na ich spektaklach nie zawróci nam w głowie różowy pył, brokat 5D, kostiumy, rekwizyty i dekoracje rodem z Rokoko-ko.
Wystawienie trzeciej premiery w swoje pierwsze urodziny jest zabiegiem dość ryzykownym, a dla mnie, jako osoby komentującej wydarzenia kulturalne - newralgicznym. Nie wiem bowiem, na czym powinnam skupić się bardziej? Na ferowaniu, jak to przedsięwzięcie artystyczne egzystuje a jak powinno? Czy na wygłoszeniu opinii o samej premierze? Uważam, że przesadny zachwyt nad tą młodą inicjatywą teatralną, byłby z mojej strony - znając moją wrodzoną krytyczność i sceptycyzm - zbyt podejrzany. Z drugiej strony, znając fluktuacje uwarunkowań społecznych i zasady funkcjonowania tego typu projektów, specyfikę przeszkód i obwarowań, z którymi muszą się zderzać założyciele, po zaledwie roku uważam, że taki wiek ma prawo jeszcze do potknięć i niedociągnięć. A także odpowiadając na proste pytania - czy jest jakikolwiek teatr w Polsce, który działa bez zarzutu? Czy jest jakikolwiek teatr w Polsce, którego sztuki podobają mi się wszystkie, absolutnie wszystkie, tylko wszystkie i bez wyjątku? Oczywiście, że nie. Generalnie nie jestem skłonna do zachwytów. Nie łatwo mnie oczarować, wbić w krzesło i wstrząsnąć moim wszechświatem, zaszczepiając swoisty mind blow.
Nie perorując dłużej, przejdę już na finiszu do samej premiery. "Szef szefów" - autorstwa młodego twórcy, którego Google nie obejmuje swoimi rekordami, a bibliotekarka mówi "wyjdź", wyreżyserował sam Grzegorz Gromek. W rolach głównych obsadził Przemysława Wasilkowskiego i Marcina Kiszluka. Osoba Kiszluka w tym miejscu nie dziwi w ogóle, są nawet takie stare, utarte formuły, jeszcze z czasów świetności Majów "Żeby wyszła ci komediowa sztuka, zaangażuj Marcina Kiszluka" ;). Aktor niesamowitego autodystansu, swobodnie flirtujący z publicznością, o genialnej komicznej mimice twarzy, oscylującej między Sidem z "Epoki Lodowcowej" a Flashem ze "Zwierzogrodu" - aż dziw bierze, że to potrafi człowiek :)! Subsydiarną wartością dodaną przedstawienia jest scenografia, której wykonanie nadzorował Bartek Świątecki (PENER) - absolwent malarstwa Wydziału Sztuk Pięknych w Toruniu, wieloletni nauczyciel rysunku i malarstwa w Państwowym Liceum Plastycznym im. Erica Mendelsohna w Olsztynie, tworzący szerokie spektrum geometrycznych form obrazów, murali, graffiti oraz instalacji. Scenografia prosta, wymowna, artystycznie korespondująca z tytułem, a raczej takim swobodnym strumieniem świadomości na samo hasło "szef". Mamy tam stadko bezwolnych rybek w akwarium życia, listowie nawiązujące do urban jungle i drzwi, na których bezpretensjonalnie ręce rozwierają pośladki - tu dowolność skojarzeń, bo zarówno szef może mieć nas w poważaniu, jak i wejście do niego, może być próbą wejścia nie przez ten otwór, co trzeba... Tyle gwoli preludium, teraz zaczynają się schody. Mianowicie zderzamy się z komedią absurdu, z teatrem niebanalnym, jak nas uprzedzano. A sugeruje się trywialną historię o "balladzie naszych czasów". Że zespół jelita drażliwego, mobbing w pracy, czas nie z gumoliny, alkoholizm, zdrada małżonków... A za drzwiami ktoś czeka. Albo ktoś czeka przed drzwiami. Którą stronę drzwi w zasadzie rozpatrujemy? Bo za tymi pośladkami, istotnie, możemy spodziewać się szefa, rady nadzorczej, żony z wałkiem, a nawet Gandalfa Szarego, ale czy to jest naprawdę clue całej sztuki? Pan B. jest ofiarą presji wszelkiej proweniencji, w zasadzie jest już do tego poziomu zniszczony i zaszczuty, że boi się własnego cienia. Poznajemy go w kulminacyjnym momencie rozstrzygającym, ale chwila... to jest absurd. Mój poziom absurdu być może wspina się na Annapurna w Nepalu, jednak doświadczenie nauczyło mnie, że w sztuce to, co proste, prostym nie jest i niesie ciężar gatunkowy, prawdę i przesłanie. O ile Pan B. (Kiszluk) jakoś się nazywa i mniej więcej przekonuje nas do tego, co robi akurat w miejscu, w którym go spotykamy; o tyle postać grana przez Wasilkowskiego nie nazywa się wcale. Pojawia się znikąd, stanowi alter ego Pana B., prowadzi jego psychoanalizę, generując z niego wszystkie lęki, obawy i złości, obnażając słabości i śmieszność. Nie jestem pewna, czy na scenie na pewno są dwie postaci. Dla mnie bohater jest jeden. Czy w wyniku silnej traumy i stresu stworzył wyimaginowanego "silnego" kolegę, który otwiera mu mentalne oczy, czy rozszczepiła się jego jaźń już dawno? Może Pan B. zawsze był zdegenerowanym menelem, na przemian z pilnym pracownikiem? Nonszalanckim, aroganckim luzakiem, na przemian z niedojdą, ciapowatym mężem? Moment wejścia, w którym głos wzywa Pana B. jest momentem epistemologicznym dla niego samego.
Dla Teatru Nowego w Olsztynie proces poznania wciąż trwa. Oby nie był tak wstrząsający i brutalny w skutkach, jak w "Szefie szefów".
![]() |
| Kulturalny rozkład jazdy olsztyńskiego MOK-u z zapowiedzią "Szefa szefów" |

